Witajcie moi drodzy czytelnicy w ten jakże zachrypiały dzień. Tuż przed wyjazdem na Wszystkich Świętych do moich rodzinnych Kielc, byłam niezwykle dumna, że przygotowałam dla Was kolejny wpis. Niesiona falą dobrze wykonanej roboty myślałam, że jak tylko wrócę, wycisnę z siebie następny, zapoczątkowując nową serię recenzji. Nic jednak bardziej mylnego. Przeziębienie, które nawiedza mnie falami od piątku właśnie ze mną wygrało. Oficjalnie straciłam głos. Prawie. Coś tam jestem w stanie wyskrzeczeć, jeśli muszę, ale brzmi to tak komicznie, że staram się nie próbować. Na szczęście do pisania głosu nie potrzebuję, a palce jeszcze ogarniają, które...