Z końcem starego roku przyszło do mnie wiele ciekawych rzeczy: książki, nowe fantastyczne magazyny, jeszcze więcej książek… Naprawdę różne, różności cieszące oko i dusze, a przy tym motywujące mnie do spacerów na pocztę, gdzie panie przyzwyczajone do moich wizyt z miejsca pytają, czy to znów grubsza paczka. Na szczęście nie po wszystko musiałam się fatygować. W skrzynce znalazłam między innymi styczniowy numer Nowej Fantastyki, ale ze względu na okołoświąteczny rozgardiasz, zdążyłam tylko się ucieszyć i odłożyć magazyn na biurko. Wiecie, pierniczki wymagały dużo powierzchni płaskich i jednak trochę bałaganu generowały. Z nowym rokiem jednak s...
W tym roku zima coś bardzo nieśmiało puka do naszych drzwi. Niby ściśnie mrozem, ale tylko na chwilę i za raz odpuszcza. Co innego sklepy. Te nie dają nam spokoju od października. Ja tymczasem się uchowałam. Nie słyszałam jeszcze „Last Christmas” i pierwszą zamiast reklamy Coca-Coli, ujrzałam tę od Pepsi. Tym samym jakoś wszechobecny, świąteczny nastrój mnie omija. Możliwe, iż przyczyną jest brak śniegu, który tej zimy, przynajmniej w moim regionie, pada jakoś tak niemrawo. Dlatego też, gdy wpadł w moje ręce grudniowy numer
Nowej Fantastyki
, „Wesołe Święta” poczułam jakby bardziej. Co z tego, że na okładce pyszni się demonicznie pazurz...
Witajcie moi drodzy czytelnicy w ten jakże zachrypiały dzień. Tuż przed wyjazdem na Wszystkich Świętych do moich rodzinnych Kielc, byłam niezwykle dumna, że przygotowałam dla Was kolejny wpis. Niesiona falą dobrze wykonanej roboty myślałam, że jak tylko wrócę, wycisnę z siebie następny, zapoczątkowując nową serię recenzji. Nic jednak bardziej mylnego. Przeziębienie, które nawiedza mnie falami od piątku właśnie ze mną wygrało. Oficjalnie straciłam głos. Prawie. Coś tam jestem w stanie wyskrzeczeć, jeśli muszę, ale brzmi to tak komicznie, że staram się nie próbować. Na szczęście do pisania głosu nie potrzebuję, a palce jeszcze ogarniają, które...
Wraz z powrotem do prowadzenia bloga, wracają tez nieodłączne Chłodne Prasówki, choć chciałabym nieco zmienić ich formę. Ta ułożona i poukładana od deski do deski może i rzeczowa była, ale na dłuższą metę muszę przyznać, że jej pisanie nudziło. A skoro mnie ta monotonia przygnębiała, to co dopiero Was, moich kochanych czytelników. Nie da się ukryć, że wlazła w to jakaś rutyna, która we mnie zabijała radość recenzowania. Fakt łatwo było podążać schematem i jakbym zmęczona nie była, wiedziałam co, gdzie i jak mniej więcej napisać. To było proste i na swój sposób wygodne. Ale dość! Postępującemu marazmowi i szablonowemu działaniu mówimy stanowcz...
Słońce świeci, lato w pełni, nic tylko brać urlopy, odpalać grille i cieszyć się tą niesamowitym klimatem na świeżym powietrzu. Tramwaje zaczynają wonieć własną aurą, w teorii szczęśliwi ludzie defekują gdzie popadnie, bo temperatura nie grozi odmrożeniem narządów, a zewsząd dobiega ryk kosiarek, skutkujący u mnie takim katarem siennym, że żaden makijaż nie wchodzi w grę. Chyba że zamierzam zwiększyć liczebność okolicznych pandarynów, choć jako cosplayerka. Nie żebym nie lubiła lata, ale pocenie się przy wykonywaniu normalnych czynności zakrawa na karę z nieba. Poza tym w takim stanie ciężko się myśli. Człowiek w zasadzie chciałby tylko leżeć...