To jeden z tych tekstów, które zbyt długo czekały na swoją kolej. Najpierw z własnego gapiostwa nie mogłam się dostać w łapki papierowego wydania. Oczywiście mogłam przeczytać wersję elektroniczną, ale mój fetysz papierowy był chyba silniejszy. Potem z pośpiechu zostawiłam magazyn w aptece by koniec końców stwierdzić, że potrzebuję napisać coś innego. Trzeba przyznać, że recenzją "Siły niższej" po prostu chciałam się z Wami podzielić, tak można się dzielić czymś niewyobrażalnie smacznym. Dziś jednak mam dla Was coś równie dobrego, bo w końcu udało mi się na spokojnie zasiąść do pisania (oczywiście gdzieś między praniem, a pieczeniem karczku)....