Fantastycznie chłodna prasówka!

Witam wszystkich w nowym roku. Kawa wypita, po śniadaniu zostało ledwie wspomnienie, a za oknem pogoda taka, że co rusz zerkam na kalendarz upewniając się, iż mamy styczeń. Oczywiście chciałoby się napisać jakieś podsumowanie, obiecać zmiany na lepsze, ale podejrzewam, że wciąż będę tym samym niewyrobionym w czasie Mrozem, co zawsze, więc może darujmy sobie te postanowienia i zobaczymy, co z tego wyniknie. Dziś za to będzie kilka słów o magazynie, który dotarł do mnie ze świątecznym opóźnieniem, przez co się zdublował, ale w żaden sposób nie zwiększyło to prędkości czytania. Ale kiedy już udało mi się dobrnąć do ostatniej strony, wypadałoby s...

W te kilka dni po Świętach Bożego Narodzenia chciałoby się rozpocząć wpis tym tradycyjnym “Święta, święta i po”, ale przejedzony brzuch podpowiada mi, że jeszcze długo nie będzie “po”. Mam nadzieję, że mimo wszystko spędziliście ten czas spokojnie i relaksacyjnie, przedłużając sobie wolne do Nowego Roku, jak udało się to fartownej siostrze Mroza. Ja co prawda pracuję na różnych frontach, ale jakoś specjalnie z tego powodu nie narzekam. Głównie przez poczucie, że jakoś tego czasu zrobiło mi się ciut więcej. Tym samym chciałabym oddać na Wasze ręce ostatnią w tym roku recenzję, która tym samym zniweluje moje fantastyczne zaległości prasowe. #10...

Grudzień w pełni, przygotowania do świąt ruszają pełną parą, a Mróz zamiast siedzieć i lepić uszka, przerzuca kolejne strony i chłonie wszystko, co nie jest wypocinami początkujących autorów. Nie zrozumcie mnie źle, wśród tych fantazmatycznych tekstów było kilka naprawdę dobrych opowiadań, ale... Ale nie wszystkie takie były. Człowiek wówczas aż rwał się do czytania czegoś innego. Ba, nawet samą fantastykę trzeba było odstawić na trochę. Ale po krótkim detoksie "Historią pszczół" od Hadynki, poczułam się znacznie lepiej. Dzięki temu teraz zwarta i gotowa mogę zabrać się do zaległej pracy. Choć ciężko nazywać pracą coś, co sprawia mi aż taką f...

Na nadejście grudnia Łódź przygotowała się pięknie. Całonocne opady śniegu wraz z nadejściem poranka zamieniły się w cudnej urody błoto, kałuże i bliżej nieokreślone bure coś, na co pewnie Eskimosi mają własną nazwę. Jedak na jeden wieczór magia białego puchu i zimowego zmierzchu sprawiła, że w powietrzu byłam w stanie poczuć nadchodzące święta. Trochę niknącego opadu atmosferycznego stworzyło więcej klimatu, niż najpiękniejsze ozdoby w marketach i najbardziej bożonarodzeniowe reklamy, pojawiające się w telewizji już w listopadzie. Lubię gwiazdkowe nawiązania, ale z wyczuciem, którego marketingowcom zdaje się brakować. Z kolei w przypadku fan...

To jeden z tych tekstów, które zbyt długo czekały na swoją kolej. Najpierw z własnego gapiostwa nie mogłam się dostać w łapki papierowego wydania. Oczywiście mogłam przeczytać wersję elektroniczną, ale mój fetysz papierowy był chyba silniejszy. Potem z pośpiechu zostawiłam magazyn w aptece by koniec końców stwierdzić, że potrzebuję napisać coś innego. Trzeba przyznać, że recenzją "Siły niższej" po prostu chciałam się z Wami podzielić, tak można się dzielić czymś niewyobrażalnie smacznym. Dziś jednak mam dla Was coś równie dobrego, bo w końcu udało mi się na spokojnie zasiąść do pisania (oczywiście gdzieś między praniem, a pieczeniem karczku)....