Blog

Jak mogłam wspomnieć raz czy dwa (a może dziesięć) nie jestem jedynaczką. Mam siostrę. Młodszą, choć różnica wieku jest tak mała, że łatwo nazwać nas równolatkami. Aczkolwiek rozbieżności w wyglądzie i w charakterze sprawiają, iż określenie nas mianem rodzeństwa bywa problematyczne. Nie dotyczy to jednak czytania książek. Tu przewrotna natura obdarzyła nas skumulowanym, po obojgu rodzicach, zamiłowaniem do słowa pisanego i jeszcze, jakby tego było mało, podniosła je do kwadratu. Sprawa wygląda tak, że to, jak my kupujemy powieści, przebija wszelkie rodzinne spuścizny. Choć gusta mamy różne i w zasadzie połykamy nieraz skrajnie odmiennie od si...

Witajcie moi drodzy czytelnicy w ten jakże zachrypiały dzień. Tuż przed wyjazdem na Wszystkich Świętych do moich rodzinnych Kielc, byłam niezwykle dumna, że przygotowałam dla Was kolejny wpis. Niesiona falą dobrze wykonanej roboty myślałam, że jak tylko wrócę, wycisnę z siebie następny, zapoczątkowując nową serię recenzji. Nic jednak bardziej mylnego. Przeziębienie, które nawiedza mnie falami od piątku właśnie ze mną wygrało. Oficjalnie straciłam głos. Prawie. Coś tam jestem w stanie wyskrzeczeć, jeśli muszę, ale brzmi to tak komicznie, że staram się nie próbować. Na szczęście do pisania głosu nie potrzebuję, a palce jeszcze ogarniają, które...

Mogę się mylić, ale chyba niemal każdy członek fandomu miał styczność z RPGami, jeśli nie książkowymi, to przynajmniej komputerowymi. Jak wygląda rozgrywka, każdy wie. Albo spotykamy się z członkami i Mistrzem Gry (my go nazywamy Mrocznym Wodzem) albo odpalamy komputer. Pierwsza opcja wymaga dogrania wolnego popołudnia dla wszystkich członków ekipy, druga znalezienia solidnego wytłumaczenia, dlaczego szóstą godzinę z rzędu wlepiamy oczy w monitor. Można by rzec "Tak źle, tak nie dobrze". Bo zgranie 5-6 osób jednego dnia naprawdę czasem graniczy z cudem, a odpalenie elektronicznego RPGa na pół godziny w ciągu doby mija się z celem. Jakiego que...