Miałam nie pisać tej recenzji, mimo że książkę przeczytałam ją już jakiś czas temu. Po prostu obawiałam się, iż sympatia do "ałtorki", jaką wzbudziły we mnie jej dwie powieści oraz TwarzoKsiążkowy profil sprawią, że nie będę tak chłodno-obiektywna jakbym sobie tego życzyła. Jednak wczorajszy dzień obudził we mnie Lichotko-podobne marzenia. Wiecie, marzenia z rodzaju tych co "to było dawno i nie prawda" czy "to nie możliwe na naszej długości geograficznej". Chodzi mi o utopijną wizję pisania powieści w małym domku stojącym w jakimś zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu. Obudzić się rano, z kubkiem kawy wyjść na taras, zapatrzyć się na wszecho...
Trzydzieści osiem lat temu rozpoczęła się historia kosmicznej sagi, której fani są członkami chyba jednego z najbardziej rozpoznawalnych fandomów na świecie. Nie ma takiego zjazdu, takiego konwentu, gdzie nie mieli by swoich przedstawicieli. Zupełnie jakby łączyła ich tajemnicza Moc! Mowa oczywiście o "Star Wars", które 25 maja 1977 roku weszły nie tylko do kin, ale i ludzkich serc, zostając tam na stałe. Z tej okazji, razem z Klimatem Wieku Pary, postanowiliśmy zorganizować Dzień Parowych Kosmicznych Opowieści. Choć wybraliśmy dzień kojarzący się z Gwiezdnymi Wojnami, to jednak nie zamierzamy się do nich ograniczać. Na [TwarzoKsiążkowym]...
Jak wiecie z mojej TwarzoKsiążki albo z samego bloga, na obecną chwilę sen z powiek spędza mi pisanie magisterki. Proces ten żmudny i trudny, przypomina mi, że wszystkie memy w internecie nie biorą się z niczego i potrafią być boleśnie prawdziwe. W swej głębokiej naiwności, podyktowanej sympatią do ziół wszelakich (uczestnicy jednej z moich prelekcji mogą potwierdzić), postanowiłam ją robić na zakładzie, który, w bardzo dużym uproszczeniu, zajmuje się zielarstwem. Oczami wyobraźni widziałam siebie otoczoną kolbami, menzurkami i probówkami wszelkiego sortu, uprawiającą cuda, za które na stosie już dawno by mnie spalili. No cóż, pięć lat na moi...
Od czasów pierwszego "Iron Mana" filmy o komiksowych superbohaterach, szczególnie spod znaku Marvela, święcąc triumfy nie tylko na srebrnym ekranie. Choć kiedyś stanowiły niszową rozrywkę, dla najbardziej zatwardziałych geek'ów, dziś stały się pożywką dla mas. Odtwórcy głównych ról, zamiast wstydu związanego z chodzeniem w "rajtuzach", są otaczani uwielbieniem fanek i cichą zazdrością fanów. Produkcje tego typu charakteryzują głównie zapierające dech w piersiach efekty specjalne, liczne wybuchy, wciskająca w fotel akcja i swobodne poczucie humoru. Czasami też, próbują sprzedać nam coś więcej. Na obecną chwilę, na tapecie komiksowych kinoma...
Nie jestem brytofilką. Nie robię maślanych oczu do każdego aktora, pochodzącego z Wyspy, nie twierdzę, że BBC to najlepsza stacja na świcie i nie czytałam w oryginale "Dumy i uprzedzenia". Nie mniej jednak czuję pewną sympatię do Wielkiej Brytanii, podsycaną opowieściami znajomych. Uwielbiam słuchać brytyjskiego akcentu, chciałabym kiedyś zobaczyć z bliska Big Bena i straszna ze mnie herbaciara. Szczególną estymą darzę wiktoriański Londyn, ale to głównie wina Sir Arthura Conan Doyle'a i tych wszystkich steampunkowych powieści, których akcja toczy się właśnie w tym okresie. Trochę trudno mi się dziwić, że kiedy koleżanka wspomniała mi o nowe...
I stało się. Sama nie wiem dokładnie jak i kiedy, ale pisanie kolejnych postów weszło mi w nawyk. Każdy "dzień publikacyjny" jest tak czy inaczej przeznaczony na wytrwałe stukanie w klawiaturę i wlepianie oczu w ekran "Tosi". Oczywiście zdarza mi się modyfikować daty, wrzucać kolejne teksty na trzy minuty przed północą lub też pisać je z dużym wyprzedzeniem, jednak zawsze, gdy o nich "zapomnę", mam wyrzuty sumienia. Prowadzenie bloga weszło mi w krew bardziej, niż się spodziewałam. Tak bardzo, że niemal nie zauważyłam jak długo go prowadzę. Tak moi mili. W niedziele minął rok od mojego pierwszego wpisu.
Chyba powinnam odśpiewać sobie "S...