"Człowiek nietoperz" inaczej niż przywykłam, czyli kryminał na święta

Święta przeminęły, lodówki już niemal opróżnione, powoli coraz łatwiej się toczyć po okrutnym obżarstwie. Jakby nie patrzyć udało się odpocząć, choć trochę. Dla mnie nie ma lepszego odpoczynku niż czytanie, dlatego też moje Boże Narodzenie nie mogło się obejść bez dobrej książki. Choć nałogowo "połykam" wszelkiego rodzaju fantastykę, to jednak najpierw największą sympatią darzyłam kryminały. Kiedy zapadłam w świecie magii i miecza, to historie ze zbrodnią w tle zeszły na dalszy plan, mimo że seriale czy filmy spod znaku sensacji niezmiennie chętnie oglądałam. Przyczyna zapewne leżała w tym, iż wówczas produkcji, gdzie królowały lochy i smoki, było jak na lekarstwo. Dziś już nie mam tego problemu i jako miłośniczka tak specyficznego gatunku, mogę przebierać w najrozmaitszych tytułach. To z kolei spowodowało zaniedbanie przeze mnie kryminałów, ale mój książkoholizm nie mógł do tego dopuścić. Skoro już mieszkanie niemal godzinę od uczeni doprowadziło do nadrobienia przeze mnie czytelniczych zaległości, równie dobrze może się przyczynić do ich urozmaicenia. Zwyczajnie rzecz ujmując, poczułam się zmęczona nadmiarem fantastyki, który przyswoiłam w stosunkowo krótkim czasie. Dlatego też pozwoliłam się skusić tak popularnym ostatnio, skandynawskim kryminałom a wraz z nimi, pierwszej książce Jo Nesbo "Człowiek Nietoperz".

image

Jak już pisałam, nie samą fantastyką żyje człowiek i od czasu do czasu przyda się nieco urozmaicenia.
[]()
Kilka słów chciałabym poświęcić autorowi, ponieważ zdaje się być człowiekiem nietuzinkowym. Urodzony w Oslo, wychowany w Molde w Norwegii. Jako młody chłopak grywał w młodzieżowym klubie piłkarskim Molde FK. Z wykształcenia ekonomista. Nim poświęcił się pisarstwu pracował jako makler i dziennikarz. Nie porzucił jednak swojego rockowego zespołu - Di Derre , dla którego pisze teksty i jest jego głównym wokalistą. Oprócz niezwykle popularnego cyklu o komisarzu Harry'm Hole, jest autorem książek dla dzieci o przygodach Doktora Proktora. Nie wiem jak Wam, ale mi, biografia tego typu, z miejsca kojarzy się z Jakubem Ćwiekiem - może nie najwybitniejszym pisarzem na świecie, ale za to bardzo sympatycznym człowiekiem, potrafiącym naprawdę dobrze pisać. Te pozornie nic nie znaczące szczegóły z życia, dla mnie stanowiły całkiem mocną zachętę. Obietnicę, że autorowi naprawdę może zależeć na czytelniku i nie potraktuje go po macoszemu.

image

Fotografia autora, która spokojnie mogłaby robić za okładkę jednego z jego kryminałów. Źródło.

W "Człowieku nietoperzu" po raz pierwszy spotykamy się z komisarzem Harrym Hole. Zostaje on wysłany do Sydney, żeby uczestniczyć w rozwiązaniu sprawy dotyczącej śmierci Norweżki Inger Holter. Z początku zagadka wydaje się dość prosta, a przysłany z innej półkuli policjant trzymany jest z dala od śledztwa. Nesbo umiejętnie buduje sieć pozorów, odciągającą czytelnika od właściwego rozwiązania. Dodatkowo wspaniale wprowadza nas w świat wielokulturowej Australii, nie zapominając o problemach wywołujących liczne niesnaski w tym pozornie utopijnym kraju. Największą zaletą książki są opowieści bohaterów związane z mitologią Aborygenów, pokazujące jak mimo różnic w wyglądzie, ludzie potrafią myśleć podobnie oraz stanowiących bardzo subtelne wskazówki, mające zaprowadzić do odkrycia sprawcy. Jeśli miałabym wytypować największą wadę powieści, która najpewniej jest nią wyłącznie dla mnie, to wymieniłabym tu brak wszystkich poszlak, prowadzących do rozwikłania zagadki. Dostajemy je dopiero w momencie, w którym główny bohater wyciąga na ich podstawie wnioski. Zdecydowanie wzmacnia to element zaskoczenia na końcu, ale też nie pozwala czytelnikowi na większe zaangażowanie w prowadzenie śledztwa.

image

Nietoperz - człowiek ma w tym wypadku znacznie gorzej.

Harry Hole wybitnym detektywem nie jest. Posiada całą masę wad, z zamiłowaniem do trunków na czele. Jest stosunkowo młody, w porównaniu do innego, skandynawskiego śledczego - Wallandera, a jego intuicja raczej go zawodzi. Brak mu też niezwykłych zdolności dedukcyjnych, choć autor obdarzył go niezwykłą spostrzegawczością i niezłomnym uporem. Taki bohater jest zdecydowanie bliższy czytelnikowi, łatwiej mu się z nim utożsamiać, wciągać w śledztwo. Pewnego rodzaju przeciętność wspomnianego funkcjonariusza udowadnia, iż na jego miejscu mógłby być każdy z nas. Czuli byśmy się równie niepotrzebni i odsuwani na początku śledztwa oraz zupełnie zagubieni, zupełnie jak Harry Hole.

image

Harry Hole. Fanart autorstwa Tanya North. Źródło

Chłodno stwierdzam, że lektura tej powieści była naprawdę przyjemnym "wytchnieniem" od przesycenia magią i mieczem. Coś jak gorzka herbata po zbyt słodkim cieście. Mimo że nie mogłam zaangażować w rozwiązanie tajemnicy wszystkich swoich umiejętności dedukcyjnych, tak uparcie szkolonych przez Holmesa i Poirot, bawiłam się całkiem dobrze. Całość była naprawdę wciągająca i podejrzewam, iż prędzej czy później, sięgnę po kolejną książkę opisującą sprawę, nad którą pracował będzie Harry Hole.

Poprzedni Następny