Świat zbyt okrągły

Świat zbyt okrągły

osób stał się dla mnie kimś ważnym, niemal członkiem rodziny, na którego zawsze można liczyć. Nie wiem dlaczego, ale wierzyłam, że ciągle mieszka w swoim "domku" na Sekwanie i w pogodne dni wychodzi na brzeg malować obrazy. Czy była w tym jakaś podświadoma chęć spotkania go? Osobistego poznania? Podziękowania mu za jego książki? Po takim czasie trudno mi powiedzieć. Pamiętam za to zwykłą rozmowę telefoniczną i jakby od niechcenia wtrąconą informację, że od dwóch lat nie żyje. Kiedy minął pierwszy szok, popłakałam się. Dlaczego? Przecież był to dla mnie obcy człowiek, w życiu go na oczy nie widziałam. A jednak. Przez swoje powieści stał mi się tak bliski, że w tamtym momencie wręcz namacalnie poczułam jego brak.

image

[]()Wczoraj, wielu członków fandomu, musiało poczuć się tak samo. Nie będzie już nowych książek, ani nietuzinkowego poczucia humoru. Niczym nas już nie zaskoczy, nie rozbawi do łez. Pozostaną wspomnienia i dusza zaklęta w kartach powieści. I te okładki, będące znakiem rozpoznawczym jego dzieł, które tak przerażały mnie w dzieciństwie, przez co bałam się nawet zajrzeć do środka. Pocieszającym jest fakt, że jego ŚMIERĆ jest naprawdę sympatycznym facetem. Może nieco dziwnym, niedzisiejszym ale sympatycznym w obyciu. Jego ŚMIERĆ nie przeraża tylko wywołuje uśmiech na twarzy, całkiem podobny do tego, który pojawia się na twarzy, gdy spotykamy dawno niewidzianego przyjaciela. Gdyby jego ŚMIERĆ przyszedł po kogokolwiek z jego fanów, nikt by się nie bał. Tylko szkoda by było opuszczać tę cudną imprezę jaką jest życie. Jego ŚMIERĆ jest w porządku. Na pewno opowie mu jeszcze niejedną historię, a on siądzie w zaświatach i będzie pisał książki dla tych, co przyjdą po nim. Z resztą, czy ktoś, kogo pamiętają miliony, może tak naprawdę umrzeć?

Poprzedni Następny