Blog

Kiedy po zakończeniu nauki, w końcu idzie się do pracy, w trakcie pierwszego lata przeżywa się pewien szok. Ta bolesna świadomość, że cała dzieciarnia i studencka brać ma aktualnie wolne najbardziej boli w słoneczne ciepłe dni, kiedy jednak trzeba iść do pracy. No cóż, powoli trzeba się przyzwyczajać do takiego stanu rzeczy i jak najbardziej umiejętnie korzystać z magicznego słowa "urlop". W momencie, gdy jesteś najmłodsza stażem w nowej pracy, wiesz też, że na swoją kolej musisz poczekać. I w końcu, gdy lato już niemal przeminęło, i mnie udało się wyjechać. Chociaż na trochę. Tylko trochę zakuło, kiedy zapytana w pracy z entuzjazmem opowiedz...

W ostatnim numerze magazynu "Smokopolitan" można było przeczytać zajmujący felieton Piotra Górskiego "O poznawaniu gatunków". Tematyka w nim poruszona kazała mi głębiej zastanowić się nad polskimi powieściami fantasy. Oczywiście pierwsza myśl pada na sagę Wiedźmińską Sapkowskiego, a druga na meekhańskie opowieści Wagnera. Za raz potem tupta trzecia myśl o "Kronikach Drugiego Kręgu" Białołęckiej i czwarta podpowiadająca o Wilżyńskiej Dolinie Brzezińskiej. Piąta się już nie pojawia, ponieważ wszystko, co podsuwa rozum, serce dyskwalifikuje jako fantasy. Coraz mniej jest magiczno-mistycznych powieści, nie tylko dlatego, że pisarzom brakuje...

Stabilne życie osobisto-zawodowe sprzyja nadrabianiu zaległości. Mimo że majowy numer magazynu "Smokopolitan" nabyłam za raz po jego premierze, to jednak gorący czas życiowo-przeprowadzkowy nieco opóźnił jego przeczytanie, a potem i napisanie mojej skromnej opinii. O zaległościach pozycji obowiązkowo recenzenckich nie wspominając. Fakt, pod względem terminowym obsuwa to nie mała, ale skoro szóstego numeru jeszcze na horyzoncie nie widać, czuję się poniekąd rozgrzeszona i śpieszę swój błąd naprawić. Tak o to nadszedł ten spokojny dzień, w którym, posiłkując się magazynem dla przypomnienia, mogę co nieco o gazetce opowiedzieć (jak tak dalej p...

Dla Calla powrót na wakacje do domu był nie lada wyzwaniem. Nie dość, że postanowił zostać w szkole, której szczerze nienawidził jego ojciec, to jeszcze przyprowadził do domu ogarniętego chaosem wilka. W oczach swego rodziciela coraz bardziej zaczął się upodabniać do Constantine'a Madena - wroga numer jeden tamtejszego, magicznego świata. W wyniku dość szczególnego nieporozumienia i wyjątkowo niejasnych (by nie rzec mrocznych) planów Alastaira wobec syna. Potem jest już tylko szaleńcza ucieczka, spotkanie z przyjaciółmi i nowy rok szkolny. Na nieszczęście dla Calla i pozostałych, zło nie ma zamiaru czekać choćby do końca zimowego semestru, by...

Co jakiś czas zauważam u siebie "zaskakujące" zmiany w czytelniczych upodobaniach, przejawiające się dojrzalszym wyborem lektur, chętniejszym sięganiem po klasyków i ogólnym nadrabianiem zaległości w tej kwestii. Jednak czasem zwyczajnie ma się dość poważnego, metaforycznego lub wielowymiarowego podejścia do świata, w którym bohaterowie prezentują tyle odcieni szarości, iż trudno jednoznacznie określić ich charakter. Czasem aż znów chciałoby się być dzieckiem i z taką samą niewinną ekscytacją patrzeć na powieści, nie doszukując się w nich drugiego dna czy głębszej puenty. Innymi słowy, chciałam się poczuć znów, jak w dniu kiedy pierwszy raz p...

Za sprawą kochanej, rozkminiającej Hadynki, stało się tak, że zostałam nominowana do letniej zabawy książkoholików. Szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia, kto to zaczął, a do "łańcuszków" miewam raczej sceptyczne podejście, jednak na moim blogu ostatnio bardzo poważnie się zrobiło (pomijając akt, że raczej pustawo), postanowiłam wziąć udział w tej zabawie. No i jakby nie patrzeć to Hadynka mnie nominowała, a jej się nie odmawia!

image

Bo lato z książką to dobrze spędzone lato.
[]()

POCZĄTEK LATA, CZYLI KSIĄŻKA, KTÓRA PRZYCIĄGA UWAGĘ OD PIERWSZEGO ZDANIA

Pewnie znacie mojego bloga już na tyle dobrze, żeby doskonale wiedzieć, jaką ks...

Rok temu miałam tę przyjemność być na suchedniowskim Jagaconie - imprezie fantastycznej odbywającej się tak blisko moich rodzinnych Kielc, że aż wstyd, że pojawiłam się dopiero na trzeciej edycji. Moją pełną relację mogliście przeczytać na łamach tego bloga, a dla zapominalskich podrzucam link w tym miejscu. Potem przyszła wiadomość od Michała Pajka - twarz Jagaconu i człowieka w dużej mierze odpowiedzialnego za całą imprezę - i uwierzcie mi, tylu komplementów pod moim adresem nie usłyszałam nawet na pierwszej randce z Lubym (no tak, czymś trzeba było mnie oczarować). W każdym razie wyszedł z propozycją, na którą, po mniejszych i większych...

Jednej nocy życie Ala wywróciło mu się do góry nogami: najpierw brakło internetu, więc nie mógł uczestniczyć w misji swojej gildii, za co chłopaki z drużyny pewnie go zwymyślają; potem nie mógł nigdzie zadzwonić, bo rozpętał się sztorm stulecia, a na pobliskiej plaży znalazł małą ranną dziewczynkę, by następnie odkryć, że coś dosłownie "wyżera" prąd z jego agregatu. Ale jakby nie patrzeć w końcu wstał od komputera, a to zawsze jakiś plus. Szkoda tylko, że w między czasie na jego wyspie zaczęło panoszyć się przedwieczne zło, którego pojawienie się zwiastuje nadchodzącą apokalipsę. A mama mówiła, żeby zbyt długo nie siedzieć przed komputerem....

Kolejnych przejściach z bazyliszkami i złodziejem Orderu, Herbert Kruk nie może liczyć na chwile wytchnienia. Posada Głównego Magicznego Obrońcy Warszawy jest jednak bardzo wymagająca, szczególnie po spłaceniu Okupu Krwi. Złaknieni magii mieszkańcy stolicy zdają się z nawiązką rekompensować lata braku dostępu do mocy. Dla odmiany jednak, oprócz ratowania mieszkańców metropolii nad Wisłą, Herbert postanawia pouprawiać nieco prywaty - potwory potworami, ale matkę ma się tylko jedną. Co z tego, że jego nie postarzała się ani o dzień przez zamknięcie w magicznym krysztale w podziemiach pałacu Złotej Kaczki? Ale jakby nie patrzeć przy okazji trzeb...

Po ciężkich przejściach w Zamczysku Trójcy, bohaterowie w końcu wracają do domu. Zdawać by się mogło, że moce Cadderly'ego osiągnęły apogeum, szczególnie po tym, co pokazał w trakcie pojedynku z Abalisterem. Droga powrotna do Wielkiej Biblioteki Naukowej jest jednak długa, a szlaki zasypane przez śnieg. Przymusowy postój w jednej z górskich jaskiń daje młodemu kapłanowi czas na niezbędne przemyślenia. Nieodzowność reformy skostniałych zasad Zakonu Deneira wydaje mu się coraz bardziej nagląca, ale wiąże się też koniecznością przeciwstawienia ludziom, których niegdyś szanował i podziwiał. Cadderly już raz wymógł swoją wolę na Dziekanie Thobicus...

Moce Cadderly'ego są już w pełnym rozkwicie. Deneir udzielił mu swego błogosławieństwa, a co za tym idzie, ściągnął na głowę młodego kapłana wielką odpowiedzialność. Z pozytywnych aspektów tego stanu, niepokorny kleryk jest w stanie, wsłuchując się w pieśń swego bóstwa dokonywać niesamowitych rzeczy jak chociażby lewitacja czy wskrzeszanie zmarłych. Niestety za tą mocą idą także niebotyczne wyzwania, a wśród nich, oprócz dość oczywistego zniszczenia Zamczyska Trójcy, znajdzie się też "reforma" skostniałych zasad zakonu urzędującego w Wielkiej Bibliotece Naukowej. Jednak najpierw trzeba zniszczyć piekielny artefakt, który umożliwiał Duchowi -...

Po udziale w walkach o puszczę elfów, Cadderly opuszcza Wielką Bibliotekę Naukową. Jest zagubiony, roztrzęsiony i zdaje się wątpić we wszystko, w co kiedykolwiek wierzył: w zakon, w Deneira, nawet swoją miłość do Daniki. Dlatego też zaszywa się w pokoju małej gospody położonej w Caradoonie w nadziei, że znajdzie tam odpowiedzi na trawiące go pytania. Idąc za radą Przełożonej w Księgach Pertelopy, studiuje Świętą Księgę Deneira, ale zamiast upragnionych rozwiązań, pojawia się coraz więcej niewiadomych, na które musi znaleźć odpowiedź. Jakby tego było mało, budzą się w nim niezwykłe zdolności, których nie powinien posiadać kapłan na jego poziom...

Kolejna część "Pięcioksięgu Cadderly'ego" już za mną i wciąż jestem dość pozytywnie zaskoczona całością. Młody kapłan przeżywa poważne rozterki moralne po tym, czego dokonał w bibliotecznych katakumbach i non stop neguje narzucane mu przez wszystkich bohaterstwo, co nieco rozprasza go w jego badaniach. Wciąż nie wie, co oznacza tajemniczy symbol umieszczony na butelce, w której zamknięta była Klątwa Chaosu - trójzębu z trzema butelkami w kształcie łez. Tymczasem w Bibliotece zjawia się młody (jeśli takiego określenia można użyć wobec stuletniego elfa) książę Elbereth - syn władcy elfów z Shilmisty. Jego misja jest podwójnie trudna, gdyż nie...

Ponieważ mój Luby niemal boleśnie zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo lubię serię Dragon Lance (został "delikatnie zmuszony" do przeczytania trzech podstawowych tomów Kronik, przez które przebrnął, sądząc po jego minie, tylko dzięki uczuciu do mnie) oraz mojej niegasnącej sympatii do serii gier Neverwinter Night's, dlatego też w ramach rewanżu za DL (czy też słodkiej zemsty), postanowił "zmotywować mnie" do przeczytania "Pęcioksięgu Cadderly'ego" autorstwa R. A. Salvatore'a ze świata Forgotten Realms. Samo uniwersum w jakiś tam sposób było mi znane (jak chyba każdemu fanowi fantastyki) i gdzieś tam kiedyś jakieś powieści przewinęły się pr...

I o to po przejściowych problemach z elektroniką, tym moim niezastąpionym oknem na świat (Tosia odmówiła posłuszeństwa) "nadejszła wiekopomna chwiła", a wraz z nią wyniki ogłoszonego przeze mnie konkursu! Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękuję! Ogrom zgłoszeń poraził nie tylko mnie, ale i zacnego sponsora niniejszego konkursu. Przez pewien czas rozważaliśmy, czy nie urządzić kilku tur losowań, gdyż "maszyna losująca" nie była w stanie pomieścić tak zatrważającej liczby głosów. Jednak zdaliśmy sobie sprawę z jaką niecierpliwością czekacie na wyniki, więc postanowiliśmy nie przedłużać sprawy. Wszystkich chętnych zapraszam też do obejrzenia g...

Smok zalęgł się w pobliskim lesie, grodzie czy jaskini. Stwora trzeba pokonać, ponieważ, poza rozsiewaniem, grozy przetrzebia okoliczne stada rogacizny i żąda danin z dziewic, które same w sobie są gatunkiem zagrożonym. I tu nasuwa się pytanie: Jak tego dokonać, skoro bestia posiada kły i pazury wielkości męskiego ramienia, cielsko pokryte łuską, której żadna stal się nie ima, a na dodatek lata i zieje ogniem? Więc może prościej się przeprowadzić? Spokojnie, na wszystko znajdzie się sposób. Literatura fantastyczna, wspierana przez różne mitologie z całego świata, stanowi istną skarbnicę wiedzy na temat sposobów ubicia tych, zdawałoby się, nie...

I w końcu stało się. Rzecz niemal niemożliwa i w pewien sposób nieprawdopodobna, a już na pewno zaskakująca: Powiało Chłodem już od dwóch lat urzęduje w internecie szerząc swoje mroźne opinie. Niesamowitość i zaskoczenie skrywa się głównie w tym, że mi się chciało, że nie odpuściłam. Mimo niemal absolutnego braku wymiernych zysków (chociaż fakt, książki się przydają) czy tak bolesnym spadku liczby wyświetleń (choć w tym jest moja wina, ponieważ ostatnio bardziej dbałam o swoją pracę zarobkową, niż swoje twórcze wypociny) nie poddałam się. Brawo ja! Do pasma dalszych zaskoczeń doszedł fakt, że przyszedł do mnie człowiek i powiedział "Dam Ci k...

W zeszłoroczne wakacje miałam tę niepowtarzalną okazję odwiedzić stolicę słonecznej Italii i fakt, faktem długo zastanawiałam się czy o tym pisać. Jakby nie było, nieco się to mija z ogólną ideą tego bloga, ale patrząc po tym z jaką przychylnością przyjęliście mój wpis okołokawowy, postanowiłam nieco zaryzykować i Wam o tym opowiedzieć. Jak możecie się spodziewać, będzie to opis bardzo subiektywny, niezwykle nie-przewodnikowy i poparty masą nieprofesjonalnych zdjęć z mojej "mydelniczki". Jakby tego było mało, wszystko zostanie opisane bez konkretnego "planu wycieczki", na zasadzie wolnych skojarzeń, jakie nasuną mi się w trakcie pisanie, więc...

Dawno temu, bo jeszcze w trakcie trwania pierwszego roku działalności tego bloga, próbowałam Wam przybliżyć sylwetkę jednego z moich ulubionych, komiksowych detektywów - Dylana Doga. Było nie tyle związane z nieznajomością tej postaci w szerszych kręgach miłośników fantastyki, ale też z pojawieniem się plotki, że wydawnictwo Bum Projekt ma przejąć pałeczkę od Egmontu i wznowić wydawanie zeszytów z przygodami "detektywa mroku". Na szczęście sen okazał się jawą, a w plotce tej znalazła się cała masa prawdy i Dylan wrócił na półki księgarń. Dzięki temu na ostatnim MFKiG mogłam nabyć swój absolutnie własny egzemplarz. Jednak dopiero teraz (nie...

Wielojęzykowość ludzi zamieszkujących Ziemię nie jest dla nikogo niczym dziwnym. Różnice językowe pomiędzy kontynentami czy całymi krajami również nie wzbudzają zbytnich emocji. Jest dla nas oczywiste, że jeśli wybierzemy się w podróż za granicę, możemy mieć problemy komunikacyjne, nie znając lokalnego narzecza. Schodki zaczynają się, gdy różnice w mowie pojawiają się w obrębie tego samego państwa. Dla nas standardowym przykładem może być rozmowa z Górala z Kaszubem czy Ślązaka z gorolem. O ile odwiedzając Katowice czy Podhale, byłabym przygotowana na trudności w porozumieniu się, jednak na "kwiatki" językowe w centrum naszego pięknego kraj...

Muszę przyznać, że długo zbierałam się do napisania tego posta nie tylko ze względu na brak czasu (powoli zaczyna mi się robić wstyd, kiedy tak ciągle o tym wspominam), ale też ze względu na to jak skrajne emocje wywołuje film, o którym chciałam napisać. Sama poszłam na seans głównie z ciekawości, żeby na własnej skórze przekonać się, jak opnie w stylu "hit czy kit" mają się do rzeczywistości. Silnie motywowana przez Lubego, który stwierdził, że dawno w kinie nie byliśmy, zdecydowałam się i rezerwacje poszły w ruch. Wybraliśmy IMAX w nadziei, że przynajmniej zachłyśniemy się efektami. I w gruncie rzeczy, wcale nie bawiliśmy się tak źle, jak m...

W powieściach fantasy z łatwością odnajdujemy różne niezwykłe stwory, poniekąd wpisujące się w definicję gatunku. Dlatego też nikogo nie dziwią krasnoludy, elfy, wiwerny, fairy czy innego typu magiczne istoty wywodzące się z anglosaskich legend. Podobnież minotaury, gorgony, pegazy czy bóstwa całego, grecko-rzymskiego panteonu. To mamuny, chmurniki i domowniki wywołują konsternację. Więcej osób, szczególnie lubujących się w prozie fantastycznej, będzie potrafiło powiedzieć kim są Parki niż Rodzianice. Podobnie imiona greckich bogów jak Hades, Neptun czy Dzeus (tak, Dzeus! Grecki symbol "Z" to 'dzeta', wymawiany jak nasze "dz") są dla nas mn...

Zaczęło się dość niewinnie: od natrafienia na, delikatnie rzecz ujmując, nietuzinkowe zdjęcie. Przedstawia ono długowłosego Seana Connery'ego w wysokich do połowy uda, skórzanych butach i czerwonych slipach, które w zasadzie stanowią jego jedyny ubiór (nie licząc dwóch pasów na naboje, skrzyżowanych na piersi). I, jak w przypadku wielu nietypowych obrazków, na jakie można natknąć się w internecie, nie wnikałam zbytnio w sens tego zdjęcia, nadając mu status "dzieła mistrza fotoszopa" (pisownia celowa). Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy ponownie natrafiłam na wyżej wspomnianą fotografię w jednym z numerów magazynu "Smokopolitan",...

W starożytnej Grecji mianem antologii określano zbiór drobnych utworów literackich, najczęściej epigramatów - dwuwierszy pisanych w formie aforyzmu. Samo słowo 'antologia' pochodzi z połączenia dwóch greckich wyrazów: anthos, oznaczającego kwiat, i czasownika lego - zbieram, co zebrane do kupy daje nam ni mniej ni więcej jak 'zbieranie kwiatów'. Podążając tym tokiem rozumowania, antologia byłaby "bukietem" wyselekcjonowanych "okazów", dobranych wyłącznie wedle gustu "zbierającego". I czyż tak nie jest? Słownik Języka Polskiego uzupełnia tę definicję o powiązanie utworów wspólną tematyką, gatunkiem literackim czy epoką, z wyróżnieniem różn...

Jeśli czytacie mojego bloga dość wnikliwie, zauważyliście, że raz na jakiś czas zdarza mi się wspominać panią N. - moją dawną nauczycielkę polskiego. Owym wspomnieniom zawsze towarzyszą jakieś tęskno-zachwycone epitet. Dzieje się tak głównie dlatego, że gdy zaczynam myśleć o pedagogu, który przez te wszystkie, szkolne lata miał na mnie największy wpływ, w głowie pojawia mi się obraz uśmiechniętej pani N. w długiej, ciemnej spódnicy, dopasowanym żakiecie i szczególnym, ale stylowym naszyjniku. To właśnie ona starała się nie tylko przygotować nas do matury, którą wówczas pisało się pod klucz znany jedynie twórcom szalonych tematów, ale i zaszc...

W telewizji pojawia się coraz mniej dobrych animacji. I nie mam tu na myśli pełnometrażowych produkcji kinowych, jak choćby nagrodzone Oscarem "Inside Out", ponieważ twórcy tego typu filmów dobrze zdają sobie sprawę z tego, że prócz dzieci, w kinach pojawią się także towarzyszący im dorośli. Później całkiem prawdopodobne, że staną oni dużo większymi fanami filmu niż targetowi małoletni, ale to już zupełnie inna bajka. Myślę bardziej o odcinkowych animacjach, których fabuła rozciągała się na godziny oglądania, choć poszczególne epizody niekoniecznie musiały być ze sobą powiązane. Teraz, gdy będąc w domu zdarzy mi się czasami włączyć "kanał z...

Pojawienie się w moim mieszkaniu czwartego numeru magazynu "Smokopolitan" zupełnie mnie zaskoczyło. I to nie dlatego, że obawiałam się braku kontynuacji tej cudnej inicjatywy, choć i takie się pojawiały. Nie dlatego, że nie wiedziałam, kiedy ma zostać wydany i nie obserwowałam TwarzoKsiążkowej strony zinu, by być jak najlepiej poinformowaną. Powodem mojego zaskoczenia nie była też sprawność sklepu Gindie, sprawnie rozsyłającego rzeczone "zeszyciki". Zaskoczyła mnie Poczta Polska i listonosz, który nie był w stanie wcisnąć gazetki w rozmiarze 96-stronicowego zeszytu A5 w skrzynkę pocztową o jak najbardziej normalnej pojemności. Przez co (i p...

Książki Neila Gaimana zaczęłam lubić w zasadzie przez przypadek i to w zupełnie złej kolejności. Najpierw obejrzałam "Gwiezdny pył" z 2007 roku i po prostu zachwyciłam się baśniowością tej opowieści. Była to jedna z tych historii budzących w ludziach dobro i dziecinną naiwność, tak czasem potrzebną, żeby przetrwać życie. Dlatego też w sumie nie dziwię się sobie, że gdy znalazłam w antykwariacie filmowe wydanie książki Neila Gaimana o tym samym tytule, niewiele myśląc, nabyłam ją dla siebie. Niestety moje wewnętrzne dziecko okazało nieco rozczarowania tym tytułem, ponieważ oryginalna opowieść nie okazała się wcale tak piękna, baśniowa i dzie...

Zmienił się Wam kiedyś smak? I nie pytam tu o te jedną, konkretną sytuację , kiedy kobieta w stanie błogosławionym ma niestworzone zachciewajki kulinarne. Chodzi mi o świadomość, że istniała rzecz, której wręcz nie znosiliście, a teraz należy do grona waszych ulubionych napojów/przekąsek. Dobrym przykładem w moim wypadku jest chałwa - ta apetycznie kująca masa z nasion sezamu. Jako dziecko mniej więcej kilku letnie i do tego łase na wszelkiego rodzaju słodkości, uparcie odmawiałam jedzenia jej specyficznych batonów, twierdząc iż jest dla mnie zbyt gorzka. Gorzka? Zakładam, że wszyscy tu obecni mieli okazję skosztować chałwy. Można o niej powi...

Naprawdę lubię filmy o książkach, o pisarzach, o tworzeniu jakiegoś dzieła. Kiedyś obejrzałam "Masz wiadomość" tylko dlatego, że bohaterami byli właściciele księgarń i w jakiś luźny sposób fabuła była z nimi powiązana. W zasadzie nie obchodziło mnie, czy Tom Hanks zdobędzie w końcu serce Meg Rayan (bo już przed seansem byłam pewna, że mu się powiedzie), ale co się stanie z "Księgarnią tuż za rogiem" ("Shop around the corner"). Najsmutniejszym momentem była dla mnie scena, w której właścicielka musiała ją zamknąć, ponieważ przegrała z księgarskim gigantem. Książki, opowiadające na te same tematy, stanowią dla mnie oddzielną kategorię adora...

Oto nadszedł i ten wiele wyczekiwany dzień! Najwyższy czas ogłosić wyniki Wiedźmiego Konkursu Patronackiego, który miałam przyjemność organizować dzięki uprzejmości wydawnictwa Genius Creations. To właśnie im zawdzięczacie te cudowne nagrody, jakie już niebawem trafią w ręce szczęśliwców. Tak, nie przywidziało Wam się. Obdarowane zostaną aż dwie osoby, choć i tak myślę, że to za mało. Jak dla mnie to każdy z uczestników powinien otrzymać nagrodę, ponieważ zostałam autentycznie zaskoczona! Żadnej z udzielonych odpowiedzi się nie spodziewałam i z przyjemnością je czytałam. Ale przez to wybór zwycięzców wcale nie był łatwiejszy. Ale o tym za c...

Flynn Carsen jawił mi się zawsze jako człowiek orkiestra. Połączenie awanturniczego Indiany Jonesa, obłędnie inteligentnego Sherlocka Holmesa z urokiem Jamesa Bonda. Niestety ten szalony miks, owocujący zestawieniem ich najlepszych cech charakteru, spowodował także uwypuklenie tych najgorszych: apodyktyczności, egoizmu, aspołeczności. No ale właśnie tacy dranie wzbudzają w nas najwięcej sympatii (i niewieścich sercach). Na szczęście pierwszy sezon "Bibliotekarzy" wygładził negatywności, a Carsenowi do zestawu cech dorzucono urocze wręcz "doktorwho'rzenie" i ekstrawaganckości przynależną "władcy czasu". Pałeczka przekazana nowemu zespołowi B...

Witajcie wielbiciele fantastyki wszelakiej!

Jakiś czas temu mogliście przeczytać na moim TwarzoKsiążkowym profilu, że objęłam patronatem pewną wyjątkową książkę. Mowa tu oczywiście o powieści "Spalić wiedźmę" Magdaleny Kubasiewicz, której recenzję mogliście już u mnie czytać. Ale, jak to mawiają, zawsze warto zasięgnąć innych opinii, więc jeśli ja Was nie przekonałam, przeczytajcie, co mają do powiedzenia na jej temat Nocny Cień i A Safe, Warm Place With Books. Jeśli po tych wszystkich informacjach poczuliście nagłą potrzebę posiadania własnego egzemplarza "Spalić wiedźmę", ponieważ bez niej Wasze biblioteczki byłby niekompletne,...

Od kiedy miałam tę czystą przyjemność poznać przygody Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów w "Mieście Śniących Książek", Walter Moers stał się moim ulubionym, niemieckim pisarzem. Trudno też dziwić się mej skromnej osobie, że postawiłam sobie za punkt honoru zgromadzenie wszystkich jego powieści, jakie u nas przetłumaczono i wydano. Niestety moja znikoma znajomość niemieckiego, a raczej jej brak (mimo sześciu lat nauki języka naszych sąsiadów zza Odry, wciąż najlepiej są mi znane najpopularniejsze zwroty ze starych filmów wojennych), nie pozwala na zapoznanie się z tymi dziełami w oryginale. Przy czym stwierdzam, że musiałby to być dla mnie język o...

Nie znam się na mandze, ani tym bardziej na anime. Nie poświęciłam lat z życia na oglądanie kolejnych animacji. Te kilka tytułów, które poznałam, jest absolutnym kanonem, podstawą, jaką przynajmniej raz w życiu powinno się obejrzeć. Jednak to wciąż kropla w morzu wiedzy, ale bądź co bądź nauczyły mnie szacunku do tego gatunku. Płakałam, śmiałam się, wzruszałam się i miałam koszmary z powodu różnych produkcji tego typu. Cała masa uczuć, których nie spodziewałam się, zachęcona do wspólnych seansów. Co nie zmienia faktu, że moja wiedza w tym temacie pozwala co najwyżej na rozumienie internetowych memów. Jednakże, jako zapalona czytelniczka, znam...

Śledząc moje TwarzoKsiążkowe poczynania mogliście już zaobserwować, że ostatnimi czasy nasiliłam swoją współpracę z portalem Gavran. I bardzo dobrze, bo ekipa zacna, pomysłowa, tylko stronkę trzeba nieco rozruszać. Ale w związku ze zwiększeniem ilości pracy czytelniczo-recenzenckich, mój własny projekt realizowany na łamach Gavrana, musiałam tymczasowo przenieść tu. Mowa o recenzji kwartalnika "Smokopolitan" - magazynu ogólnofantastycznego wydawanego przez Klub Krakowskie Smoki, który w listopadzie ubiegłego roku doczekał się trzeciego numeru. Moją opinię o pierwszych dwóch gazetkach znajdziecie oczywiście na Gavranie (tu i tu). Najnows...

Witajcie znów po dłuższej, choć nie do końca planowanej przerwie. Jak możecie się domyślać, częściowo była ona spowodowana spędzaniem świąt w moich domu rodzinnym w Kielcach, a także niecodziennymi planami sylwestrowymi. No cóż, powrót do normalności po takiej dawce przeżyć trochę zajmuje. Kiedy zasiadłam w niedziele do swojego cotygodniowego sprawozdania odkryłam, że przez ostatnie siedem dni działo się u mnie naprawdę dużo. Każda wizyta w Kielcach skłania mnie do refleksji i doceniania faktu, jak miasto to zmieniło się na przełomie ostatnich pięciu lat, o czym już nieco wspominałam w poście o "Cafe Rita". Najbardziej cieszy a zarazem smuc...

Kiedy polski fantasta słyszy hasło "anioły" w pierwszej chwili myśli o "Siewcy wiatru", czy właściwie o całym cyklu "Zastępy anielskie" autorstwa Mai Lidii Kossakowskiej. W drugiej kolejności (choć to pewnie zależy od człowieka), leci skojarzenie z "Kłamcą" Jakuba Ćwieka, nazywanego niegdyś "Kossakowską w spodniach". Wspólnym elementem obu cykli jest swoista jednoznaczność anielskości. Czy Bóg jest czy go nie ma, anioły są podzielone na klasy, trawią je ich własne ambicje i są wyposażone w nieodłączne skrzydła. Przy czym oboje autorów pełnymi garściami czerpie z chrześcijańskiej mitologii. W sumie więc nie dziwota, że widząc tytuł "St...

Mogło by się wydawać, że najtrudniejsze są debiuty. Wiecie, problemy ze znalezieniem wydawcy, pierwsze poważne korekty, przezwyciężenie nieraz bolesnych cięć tekstu i te naprawdę liczące się opinie. W zasadzie powinno być już lżej, gdy ta "dziewicza" powieść już na dobre zagości na półkach rozmaitych księgarń. Przecież teraz wystarczy tylko siąść i napisać drugą... I tu pojawiają się problemy, ponieważ o ile podczas debiutu nikt nie oczekuje od autora niezwykłości, o tyle przy drugiej książce większość fanów spodziewa się powtórzenia sukcesu, czy chociażby utrzymania poziomu poprzedniczki. Moim skromnym zdaniem, sprostanie wymaganiom czytelni...

Wiecie już dobrze, czym zachwyciłam się w trakcie czytania. Zanim sami będziecie mogli wyrobić swoją opinię na temat wyżej wymienionej powieści, zachęcam do przeczytania fragmentu udostępnionego przez Genius Creations. Wytrwałym czytelniczkom nieco zaspoileruję stwierdzają, że pewne hmm opisy może stworzyć tylko kobieta dla innych kobiet i tylko one potrafią je w pełni docenić. A teraz sza! Czytajcie!

image

Skoro się już promuje pierwszą powieść to trzeba to robić jak należy :)
**

**
[]()


Rozdział pierwszy
_

_


Wiele Pieśni

Kiedyś przysłała Tomaszowi przypaloną głowę w koszu piknikowym…

Król nie dał po sobie poznać, że...

Baśnie i bajki to najczęściej pierwsze utwory literackie z jakimi stykamy się we wczesnych latach naszego życia. Sama pamiętam całkiem sporo kolorowych książeczek, które czytali mi rodzice. Część z nich znałam tak dobrze, że gdy na przykład tata próbował ominąć jakiś fragment, by przyspieszyć zakończenie historii, srodze mu to wypominałam. Pamiętam cudnie ilustrowane "Baśnie 1001 nocy", "Przygody Tomcia Palucha", papierowe wydania Disney'owych animacji czy też malutkie zeszyciki z "ocenzurowanymi" baśniami braci Grimm. A potem, gdy już sama nauczyłam się czytać, świat baśni otwarł przede mną swoje bramy tak szeroko, jak tylko tego pragnęł...

Moja pamięć działa w zaskakujący sposób. Otóż pamiętam niemal wszystkie idiotyczne wierszyki, których nauczyłam się jeszcze w podstawówce, a zapominam, gdzie odłożyłam gumkę do włosów, którą miałam w rękach jeszcze poprzedniego wieczora. Potrafię sobie przypomnieć rozmowę, toczoną ze znajomymi jakiś czas temu, a nie potrafiłam zapamiętać tego, co mówiono do mnie na wykładzie. Nie wspomnę już o wszystkich "bezsensownych" informacjach, które mój mózg chłonie jak gąbka, kiedy wbicie do niego tych "potrzebnych" przychodziło mi z trudem (użyłam cudzysłowu, ponieważ definicje rzeczy "bezsensownych" i "potrzebnych" były różne dla mnie i dla moich wy...

Jako moi czytelnicy doskonale wiecie, że postać Sherclocka Holmesa darzę szczególną sympatią i dużym sentymentem, o czym wspominam przy każdej około kryminalnej okazji. Bo to wielki detektyw był i już dawno temu zdobył sobie moje dziecięce wówczas serce. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z geniuszem z Baker Street. Czy były to "Przygody Sherlocka Holmesa" z Jeremym Brettem, czy może "Pies Baskerville'ów", o którym dzieci z podwórka szeptały, że to taki straszny film o piekielnym Burku. Jednak dużo bardziej prawdopodobne, że pojawił się na gościnnych występach w jednym z odcinków Scooby Doo, a ja jako ciekaw...

Każdy z nas, zapalonych czytelników, ma z pewnością jakiegoś swojego ulubionego autora, którego nazwisko stanowi już doskonałą zachętę do kupna książki. Kochamy go i kochamy jego twórczość przynajmniej do momentu, kiedy poznamy go osobiście. Bo wtedy już bywa różnie. Dla mnie takim sztampowym już przykładem jest Sapkowski. O moim pierwszy spotkaniu z ojcem Wiedźmina już Wam kiedyś opowiadałam. W każdym razie po tej konfrontacji, do powieści pana Andrzeja podchodzę już z większym dystansem niż kiedyś. Jednak nie o tym chciałam pisać. Cały ten mój wywód miał na celu wprowadzenia do konkretnego pytania: czy mieliście kiedyś na odwrót? Czy przy o...

Recenzowanie książek ma swoje zalety. Szczególnie, kiedy nie trzeba czekać na oficjalną premierę, żeby móc coś przeczytać. Taki mały bonus od życia. Ale żebyście się nie czuli pokrzywdzenie, niecierpliwiąc się na premierę "Orderu" Marcina Jamiołkowskiego, mam dla Was fragment tej powieści, którym zechciało się podzielić ze mną wydawnictwo Genius Creations.

image

W sumie to dopiero teraz zauważyłam, że plamy krwi na okładce układają się w order... Bardzo na plus, bo już miałam narzekać.

[]()

Wyścigi konne pasjonowały mnie, odkąd pierwszy raz pojawiłem się na warszawskim Służewcu. Niestety, pasja ta objawiła się w zgubny sposób: w posta...

Ostatnio zaniedbałam swojego bloga, ale tego nie muszę Wam chyba mówić. Dobrze to widzicie. Wpisy stały się monotematyczne, oscylując tylko wokół recenzji książkowych, i nie tak regularne jak wcześniej... Bo moja stażo-parca, bo życie, bo problemy, a zawsze najłatwiej odłożyć, przesunąć tę inicjatywę, która najmniej od nas wymaga i nie świeci czerwonym "MUSZĘ" nad głową. Tutaj nikt mnie nie zbeszta, jeśli przekroczę termin o dzień lub dwa, czasem mam nawet wrażenie, że nikt naprawdę nie czeka na te wpisy. Chociaż w sumie nie powinnam marudzić, skoro bloga założyłam głównie po to, żeby po prostu pisać i mieć do tego właściwą motywację. I nie w...

Pamiętacie jak dawno, dawno temu zachwycałam się kielecko-japońskim "C.K. Monogatari"? Otóż wydawnictwo Genius Creations szykuje kolejną powieść tego samego autora o niezwykle intrygującym tytule "Studnia Zagubionych Aniołów". Jeden z fragmentów tej książki już u mnie czytaliście, ale ponieważ data premiery zbliża się wielkimi krokami, GC postanowiło jeszcze bardziej podkręcić atmosferę. Na moją skrzynkę trafił ten o to króciutki, bo raptem 20-stronicowy wycinek, w sam raz na zaostrzenie apetytów. Miłego czytania!

image

Jest i kolejna z minimalistycznych okładek tegoż wydawnictwa.

[]()


Opowieść Astronoma

   Nie pożądam towarzys...

Magia rządzi się swoimi własnymi prawami. O tym wie każdy miłośnik fantastyki, dla którego przygody wszelkiego sortu czarodziejów są niesamowitą pożywką dla wyobraźni. Choć wiadomo, co książka to zasady działania czarów różnią się od siebie, jednak są pewne, niepisane reguły, których trzyma się większość autorów. Mimo to wyobraźnia pisarzy nie przestaje nas zaskakiwać, serwując całą plejadę specyficznych postaci, wpisujących swoje talenty (i antytalenty) w zawód maga. Merlin, Raistlin, Rincewind, Dumbledore, Gandalf, Arivald czy Yenefer są tak różni, jak tylko odmienne potrafią być istoty ludzkie, zarówno pod względem charakterów czy właśnie...

Kredki były w moim domu zawsze. Mogłam nie mieć lalek, pluszaków, samochodzików, czy innych zabawek sprzed doby internetu, ale kredki być musiały. Choć nie pamiętam pierwszego pudełka tych "kolorowych ołówków", to jednak w głowie utkwił mi obraz puszki-piórnika z mnóstwem zdekompletowanych kredek: "chińskich", dwustronnych, świecowych, "niełamiących się", "śmierdzących"... jak teraz sobie to przypominam to musiało być ich pełno. Jakim cudem z każdego kompletu zostawała mi jedna czy dwie, nie wiem. Przecież ich nie zjadałam. Chyba. Pamiętam jak w jednym z kompletów, w pudełku z Kubusiem Puchatkiem znalazłam kredkę w idealnie cielistym kolorze...

Dobrze jest dostawać książki. Z tym zdaniem zgodzi się pewnie każdy bibliofil. Ja swego czasu miałam okazję otrzymać cudną "niespodziewajkę" w postaci "Drogi Królów" Brandona Sandersona. Była to o tyle nietypowa "niespodziewajka", że sama ją sobie wybrałam. Zaskoczyło mnie jednak niemal błyskawiczne tempo dotarcia paczki i jej wielkość. W sumie rzuciłam tym tytułem, ponieważ wszyscy się nim zachwycali, a ja chciałam koniecznie sprawdzić z czym to się je. Oczywiście istniało niebezpieczeństwo trafienia na drugi "Zmierzch" czy "Grey'a", ale są portale, którym ufam na tyle, że jeśli powiedzą mi, iż coś jest dobre, to im uwierzę. Przynajmni...