Blog

Jakiś czas temu, na swojej TwarzoKsiążkowej stronce, informowałam Was o planowanym na jesień tego roku, drugim tomie przygód warszawskiego maga - Herberta Kruka. W oczekiwaniu na premierę mam dla Was jeszcze lepszą wiadomość. Wydawnictwo Genius Creations przygotowało wznowienie pierwszej części - "Okupu Krwi", którego sprzedaż ruszyła już kilka dni temu. Więcej szczegółów znajdziecie na mojej TwarzoKsiążce, a tym czasem zapraszam Was do zapoznania się z fragmentem tej powieści.

image

[]()

"Okup Krwi" - fragment

Dzwonki zabrzęczały cicho, gdy do pracowni wszedł klient, i po chwili ponownie, gdy zamknął za sobą drzwi. Oderwałem wzro...

Mój problem polega na tym, że nie lubię horrorów. Powód tej niechęci jest niezwykle prosty: za bardzo się boje. Bujna wyobraźnia, jaką obdarzyła mnie natura, zwykle przenosi filmowe czy książkowe wydarzenia wprost do wszystkich cieni czających się w zakamarkach mego otoczenia. Właśnie przez to, po lekturze „Miasteczka Salem” Stephena Kinga, zakończonej o drugiej w nocy z minutami, nie mogłam zasnąć przez dobrą godzinę, tłumacząc sobie, że wampiry nie istnieją. Część seansu "Blair Witch Projekt" spędziłam przestraszona pod kocem, i do tej pory żałuję, samotnego oglądania "Labiryntu Fauna" po ciemku. Jestem dorosłą kobietą, wiem co to fik...

Muszę się Wam do czegoś przyznać. Nieraz pisanie bloga przysparza mi wielu zmartwień: bo czas, bo życie, bo bez sensu, bo na cholerę ja to właściwie robię? I czasami tylko zwyczajna ludzka przekorność i mój wrodzony upór mnie przy tym trzymają. Co mi to dało? Przecież mogłabym już zrezygnować... A ja uparcie zasiadam i piszę dalej. Mimo że nie widzę efektów swej pracy, to jednak robię to dalej, bo kiedyś w końcu to zaprocentuje. Ale przychodzą też chwilę, kiedy zwyczajnie cieszę się, że mam tę stronkę, ponieważ bez niej nigdy bym się nie zmotywowała do zrobienia różnych, a przecież cudnych rzeczy. Pamiętacie zapewne mój "Kapownik" - notes z z...

Dawno, dawno temu, tak dawno, że nawet najstarsi górale tego nie pamiętają, Mróz chciała być bibliotekarką. Oczywiście jako dziecko miałam takich planów wiele, począwszy na byciu nauczycielką, a na karierze linoskoczka i pracy w cyrku skończywszy. Choć muszę przyznać, że chęć zostania bibliotekarką trzymała mnie na tyle mocno, że nawet pomagałam wypożyczać książki w swojej szkolnej bibliotece. Niestety czasem rzeczywistość wali obuchem po łbie i dość szybko trzeba zacząć myśleć racjonalniej, rozsądniej i bardzo szybko dorosnąć. Ale sentyment pozostaje i praca bibliotekarza wciąż jawi mi się jako coś dziecięco-niezwykłego. Nie spotkałam co pra...

"Jakie faux pas! Tak się nie godzi" pomyśleli wszyscy znający książkę. "Ha, ha, ha, ale przypał" dodali Ci, którzy zdążyli już obejrzeć film. "No za raz jej wygarnę definicją PWNu" stwierdzili internetowi napinacze, szykując się do fali hate'u, ale czy aby na pewno uzasadnionej?_ Po pierwsze autorka niniejszego posta pragnie zaznaczyć, że rozróżnia pojęcia "savoir-vivre" i "survival", a tym samym potrafi wskazać, które dotyczy znajomości dobrych manier, a które sztuki przetrwania. I wiem, że osoby znające książkę, czy też film, wyczuwają pewien zgrzyt patrząc na tytuł mojego wpisu. Nie mniej jednak spełnił swoje zadania - przykuł Wa...

Łódź jaka jest każdy widzi i w sumie nie warto do tego nawiązywać. Bywa kiepsko zarówno pod względem wizualnym jak i tym zwyczajnym, ludzkim. Nie mniej jednak, mimo całej swojej sympatii i sentymentu do Kielc, jestem w stanie wymienić mnóstwo powodów, które pokażą dlaczego nieraz lepiej w niej mieszkać, niż w mym rodzinnym mieście. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się wszelkiego rodzaju eventy, jakich nie spotkacie w sercu Gór Świętokrzyskich. Naprawdę kocham ciszę i spokój swoich rodzinnych stron, ale czasami chciałabym, żeby coś się tam jednak działo. A w Łodzi się dzieje. I to na upartego co tydzień. Ostatnio pisałam Wam relację z Kapi...

Jak bardzo w swoim życiu udało Wam się odczuć złośliwość losu? U mnie ostatnio było to dość paskudne, ponieważ po niemal trzech miesiącach siedzenia w domu, gdzie mogłabym odleżeć każde przeziębienie, rozchorowałam się na sam wyjazd. Mało tego. Wszystko na dzień, dwa przed łódzkim Kapitularzem, na którym miałam przyjemność prowadzić kolejne prelekcje. Myśli o odwołaniu przyjazdu wywoływały u mnie nie małą konsternację, ale przecież nie po to pięć lat studiowałam farmację, żeby nie wiedzieć jakimi lekami podtrzymać się przy życiu. Jak by jednak nie działały, do dnia konwentu katar zdążył zebrać już swoje "nosowe" żniwo, zostawiając mnie z nie...

Wszystko ma swój początek. Wszechświat zaczął się od Wielkiego Wybuchu, nauka od pierwszego dnia w szkole, a dorosłe życie od samodzielnie zapłaconego rachunku. Tak i moja fascynacja smokami od czegoś się zaczęła. Kiedy jeszcze byłam w gimnazjum, (czyli tak dawno, że nawet najstarsi górale nie pamiętają) wpisując w wyszukiwarkę hasło "smoki" pierwszym co wyskakiwało był link do Smoczych Stron - jednego ze starszych, polskich smokologicznych portali. Dziś to tylko martwa stronka, której ostatnia aktualizacja miała miejsce ponad 10 lat temu, ale wówczas była na tyle niesamowita, że zasiała we mnie coś, co potem wykiełkowało z niesłychaną intens...

No i stało się. Po zeszłorocznych złorzeczeniach na swój durny los i niemożności zjawienia się na żadnym ze świętokrzyskich konwentów, w te wakacje udało mi się obskoczyć oba. Relację z [Jagaconu] (http://powialochlodem.blogspot.com/2015/07/swietokrzyskie-wiedzmy-i-zboje-czyli-co.html)mogliście już czytać na łamach tej jakże zacnej stronki, więc teraz najwyższa pora, żeby opisać Wam, jak Mróz bawiła się na Sabacie. Tak po prawdzie to o ile moja wizyta na suchedniowskim konwencie była mocno zaplanowana i wyczekana, to decyzję o zawitaniu na Sabat podjęłam raczej spontanicznie. Pierwszym co mnie odstręczało była cena. Mimo że organizowany n...

Jakoś tak w zeszłym roku na portalu lubimyczytac.pl znalazłam zapowiedź książki, która w zasadzie z miejsca sprawiła, że zapragnęłam ją mieć. Jej główny bohater prowadził księgarnię, o wdzięcznej nazwie "Apteka literacka" i sprzedawał "pacjentom" takie powieści, jakie akurat były im potrzebne. Po krótkiej rozmowie, kilku celnych pytaniach, potrafił "zdiagnozować" duchowe problemy danej osoby i zalecić odpowiednią, literacką kurację. Mając w pamięci to, ile razy książki mi pomogły, z miejsca chciałam odnaleźć taką księgarnie, gdzie miły pan sprzedawca poleciłby mi dzieło adekwatnie pasujące do mojego stanu duszy. I przepadłabym wówczas zup...

Mark Hodder ma być gościem na tegorocznym Coperniconie, więc wszyscy fani zacierają ręce ,że autor jednej z ich ulubionych, steampunkowych trylogii odwiedzi w końcu w Polce... a tym czasem przychodzi Mróz i mówi, że te "trzy części" to fragment zaniedbanej heksalogii i całe życie okazuje się kłamstwem. Mowa oczywiście o cyklu "Burton i Swineburne", którego akcja dzieje się w alternatywnej wersji Wielkiej Brytanii, gdzie zamiast królowej Wiktorii rządzi książę Albert (teraz już król). W Polsce nakładem Fabryki Słów ukazały się: "Dziwna sprawa Skaczącego Jacka", "Zdumiewająca sprawa Nakręcanego Człowieka" i "Wyprawa w Góry Księżycowe". Je...

Zagłada ludzkości to chyba jeden z popularniejszych tematów filmów ostatnich lat. Scenarzyści prześcigają się w wymyślaniu, co do niej doprowadzi. Czy będzie to kolejna epoka lodowcowa, globalne ocieplenie i związane z nim stopienie lodowców, wojna jądrowa, asteroida, najazd przybyszów z kosmosu, zwykła ludzka głupota, czy zupełnie coś innego? Co do jednego wszyscy są pewni: cokolwiek to będzie, spowoduje całkowity upadek naszej cywilizacji, a ci, którzy przetrwają, będą musieli radzić sobie na jej zgliszczach. I teraz powstaje pytanie, czy taka mało optymistyczna wizja może stać się podwaliną animacji dla dzieci? No cóż, miłośnicy starych an...

Mój wyjazd z początku sierpnia sprawił, że wiele rzeczy mi umknęło. Brak internetu jednak zrobił swoje, ponieważ nawet nie zauważyłam kolejnej nominacji do Blog Liebster Award. Za pierwszym razem wyznaczyła mnie do tego Hadynka, a dziś wciągnięcie do zabawy zawdzięczam Muzeum Nietoperzy. Znacie już moje niezbyt entuzjastyczne podejście do wszelkiego sortu łańcuszków, więc wzorem poprzedniego wpisu spod tego znaku, (który możecie przeczytać tutaj) postanowiłam znów nie przekazywać pałeczki dalej, a tylko odpowiedzieć na wymyślone pytania. Dlaczego? Ponieważ każde z nich pozwoli mi się na moment zatrzymać nad sobą i zastanowić nad kwestia...

Jak każda mała dziewczyna, mimo moich nieco chłopięcych zainteresowań, przechodziłam okres fascynacji ideą "prawdziwej miłości", romantycznego uczucia i tego jedynego, który straci dla mnie głowę od pierwszego wejrzenia. No cóż, Pan Bóg sprawił, że urodziłam się kobietą z całą gamą wad i zalet przynależnych do tej płci, więc i mi zdarzało się niegdyś myśleć o "księciu z bajki". Gusta te zostały na szczęście zweryfikowane przez etap dorastania i jedyną, cudowną i niepowtarzalną panią N. - moją nauczycielkę od polskiego, która wytłumaczyła, że "miłość romantyczna" oznacza tyle co miłość z romansu, ale tego klasycznego, średniowiecznego, gdzie w...

Już jutro w Poznaniu rusza kolejna edycja Polconu. Oprócz zwyczajowych atrakcji konwentowych jak panele, gry czy spotkania z ulubionymi autorami, wszystkich fanów fantastyki czeka ogłoszenie laureatów Nagrody Fandomu Polskiego, za najlepsze opowiadanie i powieść, jakie wydano w 2014 roku. Tegoroczne nominacje w kategorii "Powieść" naprawdę mnie zaskoczyły. Nie dość, że znałam trzy z sześciu nominowanych pozycji, to jeszcze dwie z nich sama recenzowałam! Na liście znalazły się więc:

"Forta" Michała Cholewy (wyd. Warbook)

"Chłopcy 3. Zguba" Jakuba Ćwieka (wyd. Sine Qua Non)

"Czarny Wygon. Bisy II" Stefana Dardy (wyd. Videograf)

"No...

Pamiętam ze swojego dzieciństwa różne słowa, z którymi nie spotkałam się nigdzie indziej. Kiedy mama prosiła, żebym przyniosła szabaśnik, wiedziałam, że szykuje się jakaś impreza i trzeba upiec ciasto. Tata wychodząc na dwór zawsze zakładał kufajkę, szczególnie gdy padało lub po prostu było zbyt chłodno. Podczas rozpalania w piecu rozsuwaliśmy fajerki, żeby nakłaść drzewa i gazet, a potem otwieraliśmy duchówkę, by powietrze lepiej dochodziło. Kiedy przyjechałam do Łodzi zdziwiło mnie, że znajomi nie rozumieją słówka wichajster, będącego u mnie w domu uniwersalnym określeniem na wszelkiego rodzaju ruchome dynksy. W tę sentymentalną...

Hej moi namiętni czytacze! Sierpień rozpoczął się jakieś 17 godzin temu, a już zapowiadają piekielne temperatury. I właśnie w tym okresie wybywam na zasłużony (czy też nie) urlop. Wrzucę jeszcze jakiś wpis przed samym wyjazdem (około 4 sierpnia), a potem zamilknę na niemal dwa tygodnie. Żeby Wam się nie nudziło i było na czym oko zawiesić, podrzucam fragment nowej powieści Artura Laisena (autora "C.K. Monogatari") - Studnia zagubionych aniołów, która na jesieni powinna się ukazać pod szyldem Genius Creations.

image

Okładki nie wrzucam, ponieważ ta dostarczona mi przez wydawnictwo nie zostanie wykorzystana w przyszłości, więc po co. Za to...

Kiedy wyjeżdżałam na studia do Łodzi, miałam już w Kielcach swoje ulubione miejsca do spędzania czasu, najwygodniejsze ścieżki na spacery, klimatyczne knajpki i puby, najcieplejsze murki do czytania książek, czy też osłonięte od ludzkiego wzroku "miejscówki specjalne". Rzadkie powroty do domu i zwykle zajęte weekendy sprawiały, iż nie odwiedzałam ich tak często, jak bym tego chciała. Gdy nadchodziły kolejne wakacje, z przykrością odkrywałam, że "moje miejsca" już nie istnieją, albo kolejne remonty zmieniły je nie do poznania. Miasto ewoluowało w coś, czego do końca nie rozumiem. Nie mówię, że to źle, po prostu tęsknię za niektórymi lokacjami...

Było dwóch męskich bohaterów kina akcji, do których nabyłam wielkiego sentymentu już we wczesnej młodości. Indiana i James. Jones i Bond. Duet idealny, który nigdy się nie spotkał. Mieli na mnie na tyle duży wpływ, że w gimnazjum stworzyłam dla nich na poły fantastyczną na poły awanturniczą przygodę, dorzucając im jeszcze hakerkę-złodziejkę do towarzystwa. Oczywiście całość wypełniały karkołomne wyczyny, wybuchy i tajne organizacje, a nad wszystkim czuwał "nieśmiertelny" Merlin. Tekst oczywiście był najeżony błędami gramatycznymi, stylistycznymi i logicznymi jak co poniektóre wypociny z "syf-publishingu", ale nie miałam zapędów publikacyjnych...

Hej, hej, hej moi zapaleni czytacze (i słuchacze, jeśli pamiętacie jeszcze moje prelekcje z konwentów). Jak zapewne zorientowaliście się po wnikliwej lekturze niniejszego bloga, oprócz pisania recenzji, artykułów, relacji specyficznych felietonów (z niezłym skutkiem) pisuję także teksty zawierające pewną ilość fabuły (ze skutkiem dość mizernym). Jak każdy aspirujący pisarz kombinuję i ciągle szukam sposobów na wypchnięcie moich "wypocin". Zgodnie z tym, co mówił Remigiusz Mróz w swoim "Kursie Pisania", najlepsze do tego są konkursy. I o jednym dowiedziałam się całkiem niedawno.

Wydawnictwo Genius Creations ogłosiło konkurs na opowiadanie fa...

Swoją przygodę z konwentami zaczęłam z grubej rury, na swoje pierwsze uczestnictwo wybierając największą imprezę tego typu w Polsce - Pyrkon. Oczywiście z miejsca zachłysnęła się klimatem tego miejsca, ciesząc się, że w końcu znajduję się wśród ludzi, którzy myślą podobnie. Spotkania te były w pewien sposób uzależniające, i jak na dobry narkotyk przystało, chciałam ich więcej. Dlatego też, za każdym razem, gdy udało mi się odłożyć większą ilość gotówki, wyruszałam w Polskę, by ponownie poczuć to samo uniesienie i radość wynikłe z dzielenia wspólnych pasji. Tam już nie byłam "dziwna", tam byłam "swoja". Jednak zawsze towarzyszył mi jakiś wewnę...

Jak mogliście raczej bez trudu zauważyć, niemal żelazna systematyczność moich wpisów jest ostatnimi czasy dość mocno zachwiana. Jeśli wcześniej pozwalałam sobie na przerwy, to najdalej następnego dnia jak najszybciej nadrabiałam zaległości. A w zeszłym tygodniu w żaden znany mi sposób nie potrafiłam zmotywować się do pisania. Miałam szczęście, że zamkowa inspiracja była dość silna, ponieważ żaden tekst mógł się nie pojawić aż do tej pory. Oczywiście przyczyny takiego stanu rzeczy można dopatrywać się w zwyczajowym lenistwie, ale zasadniczo w ciągu ostatniego tygodnia nie stałam się bardziej osobą bardziej leniwą niż dotychczas. Skoro moja wew...

To że jestem z Kielc już dobrze wiecie. Mój tata jednak pochodzi z Chęcin - miejscowości oddalonej od mego miasta rodzinnego o kilkanaście marnych kilometrów. Obecnie Chęciny, jak i cały region, są znane z tego, że kręcono tutaj "Ojca Mateusza", ale tak naprawdę główną atrakcją tego miejsca jest XIII-wieczny zamek. Jeszcze kilka lat temu był bardzo zaniedbany. Pamiętam porośnięte trawą kupy gruzu i ścieżkę wydeptaną przez dziedziniec. Zwiedzanie zasadniczo ograniczało się do obejrzenia murów i wejścia na sam szczyt jednej z wież. Niezbyt wiele, musicie przyznać, tym bardziej dla dziecka, które słysząc magiczne hasło "zamek" spodziewa się cz...

Wakacje jak dla mnie zaczęły się na dobre, ale nie każdy może sobie pozwolić na odpoczynek. Właśnie dostałam maila od wydawnictwa Genius Creations, w którym mogłam sobie podziwiać ich plany wydawnicze na najbliższe miesiące. Lista przedstawia się całkiem obiecująco:


Jesień 2015

"Nóż" – Rafał Cuprjak
"Pieśń węży" – Maria Dunkel
"Spalić wiedźmę" – Magdalena Kubasiewicz
"Studnia Zagubionych Aniołów" – Artur Laisen
"Order" – Marcin Jamiołkowski
"Nawrócony Mesjasz" – Paweł Imperowicz
„Efekt Eteru” – Wiktoria Król
„Okup krwi”, Marcin Jamiołkowski – drugie wydanie
„Chór zapomnianych głosów”, Remigiusz Mróz – drug...

Sprytem można osiągnąć wiele. Wystarczy mieć łeb na karku, odrobinę fantazji (ewentualnie biegać szybciej niż wskazuje na to nasza powierzchowność) i świat jest nasz. No może jeszcze trzeba nagiąć kilka niewygodnych przepisów, ewentualnie zamknąć oczy kiedy będzie się je łamało i hulaj dusza. My Polacy jesteśmy narodem urodzonych kombinatorów. Jakby tak popatrzeć obiektywnie na naszą historię, to im gorzej się dzieje, tym lepiej umiemy sobie radzić. Dopiero w czasach "dobrobytu" nie bardzo nam wychodzi. Może właśnie dlatego lubimy postaci krętaczy, kasiarzy, handlarzy balansujących na granicy prawa. Mówię tu o nieśmiertelnym Nikodemie Dyzmie,...

Nie jestem wielką fanką self-publishing, choć to akurat mogliście wyłapać śledząc uważnie moje TwarzoKsiążkowe posty. Oczywiście nie jest to podyktowane wyłącznie wewnętrznym uprzedzeniem, ale też własnym doświadczeniem. Zainteresowanych odsyłam do mojej recenzji "Smoczej krainy", dostępnej na portalu Gavran. Podobne przeżycia miała również Hadynka a jej zetknięcie z samopublikowaniem również do najprzyjemniejszych nie należało. To by wyjaśniało mój sceptycyzm w dniu, w którym na swojej poczcie znalazłam wiadomość od zupełnie nieznanego mi autora, z prośbą o zrecenzowanie jego książki. Próba zachęcenia mnie do jej przeczytania przez stw...

Witajcie moi wspaniali Czytacze!

Własnie nadszedł dzień, w którym ogłoszę wyniki moje zacnego konkursu. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego odzewu. Tych tłumów, walących do mnie drzwiami i oknami, prześcigających się w najrozmaitszych koncepcjach na steampunkowe maszyny luksusu. Ilość zgłoszeń autentycznie mnie poraziła, a ja jeszcze musiałam dokonać wyboru! I jak tu zdecydować? Jak wybrać najsprawiedliwiej? Docenić pomysłowość czy kunszt opisu? Wybrać tę odpowiedź, która porwała mnie za serce, czy tę przemyślaną aż do ostatniej śrubki? Uwierzcie mi moi mili, to nie był łatwy wybór. Chciałabym obdarować Was wszystkich, ale ksi...

Każdy z nas w coś wierzy. I nie mówię tu tylko o konkretnej wierze w bóstwo opiekuńcze pod postacią Jehowy, Allacha czy Sziwy. Co dziennie rano wierzymy, że tym razem dopisze pogoda, że szef się nie będzie na nas wkurzał, że trafimy szóstkę w totka, że jutro będzie lepiej. Każdy z nas stosuje te małe "zaklęcia" w żaden sposób nie oddające racjonalnej natury zdarzeń. Student mimo nieprzygotowania do egzaminu wierzy, że zda, kierowca, że mimo naginania przepisów, uniknie mandatu, a Leonardo DiCaprio, że w końcu dostanie Oscara. To niby nic takiego, momenty tak swojskie, iż nawet nie zastanawiamy się nad kwestią ich istnienia, a przecież tak wie...

Witajcie moi zagorzali czytelnicy. Muszę przyznać, że kiedy na swoim TwarzoKsiążkowym profilu informowałam o możliwości zorganizowania konkursu z okazji "setnej łapki w górę", nie spodziewałam się, że brakujące kliknięcia przybędą tak szybko. Ale słowo się rzekło kobyłka u płota więc z przyjemnością ogłaszam

Steampunkowy Konkurs Okazjonalny

Pomysł został podyktowany tym, że wśród znajomych wyrosłam na swoistą doradczynię i głos rozstrzygający w kwestiach steampunkowych. W związku z tym postanowiłam szerzyć swoją sympatię do tego nurtu dalej i zarażać nią kolejnych ludzi. I tu właśnie na scenę wkracza mój konkurs gdzie możecie wygrać coś...

Wśród moich znajomych istnieje przekonanie, że czytam dużo, żeby nie powiedzieć wręcz nałogowo. Ponadto uważają, iż chyba czytałam już wszystko, gdyż zawsze wiem o jakiej książce mowa. Jakby tego było mało, ponoć posiadam jakieś sprytne urządzenie do zmieniania czasu, ponieważ średnio co drugi dzień można mnie było spotkać z inną książką na uczelni. To nie możliwe. Przecież nikt tak szybko nie czyta! Prawda jest taka, iż moim skromnym zdaniem, czytam o wiele za mało. Bez wątpienia mniej niż bym chciała. Dlatego wykorzystuję do tego każdą wolną chwilę spędzoną w autobusie. I jakieś tam zaległości czytelnicze udaje mi się nadrobić. Możecie wier...

Miałam okazję urodzić się w czasach, kiedy w telewizji nadawano naprawdę świetne bajki, a coś takiego jak "Wieczorynka" czy niedzielne "Walt Disney Przedstawia" nie wywoływało zdziwienia na twarzach najmłodszych. Pamiętacie "Brygadę RR", "Gumisie", "Smerfy", "Muminki" albo prześwietne animacje z Polonii jak "YattaMan" czy "Generał Daimos"? Jeśli tak, to doskonale zdajecie sobie sprawę, że wymienione tytuły stanowią tylko ułamek tego, co się za dzieciaka oglądało. Myszka Miki może była wtedy bardziej płaska, ale nie traktowała młodych widzów jak skończonych idiotów. Z tych właśnie pięknych czasów pochodzi He-Man - Najpotężniejszy Człow...

Jak dobrze wiecie jestem rodowitą kielczanką, choć na studia wywiało mnie do miasta manufaktur, szkoły filmowej i włókiennictwa. Jestem przesiąknięta na wskroś Górami Świętokrzyskimi, puszczą jodłową i tą całą magią z naszych legend. Aż dziw bierze czemu w takich okolicznościach przyrody nie powstaje masa niezwykłych książek z czarami, biesami i słowiańskimi bestiami w tle. Tak w ogóle to potraficie wymienić jakichś kieleckich pisarzy? Poza Żeromskim, na którego mam uczulenie niezależnie od tego jak dobrym autorem był. Tak to jest kiedy dzieci za młodu katuje się informacją "jak wielkim twórcą był" no ale przemilczmy to. W każdym razie ja nie...

Jak już zapewne zauważyliście blog się rozwija. Może to tempo nie jest specjalnie zatrważające, ale nieubłaganie przebija się przez mury miłośników szeroko pojętej fantastyki. Teksty są coraz lepsze, uwagi coraz trafniejsze, a i grono współpracowników się powiększa. W związku z tym chciałabym Wam przedstawić najnowszą książkę, która ukaże się na rynku pod znakiem Genius Creations (spokojnie, to żaden self-publishing, wydawnictwo młode, ale porządne).

image

30 czerwca będziemy mieli okazję zapoznać się z książką "Cuda i Dziwy Mistrz Haxerlnia" autorstwa Jacka Wróbla. Czego możemy dowiedzieć się na jej temat prosto od wydawcy

W wozie Mi...

Miałam nie pisać tej recenzji, mimo że książkę przeczytałam ją już jakiś czas temu. Po prostu obawiałam się, iż sympatia do "ałtorki", jaką wzbudziły we mnie jej dwie powieści oraz TwarzoKsiążkowy profil sprawią, że nie będę tak chłodno-obiektywna jakbym sobie tego życzyła. Jednak wczorajszy dzień obudził we mnie Lichotko-podobne marzenia. Wiecie, marzenia z rodzaju tych co "to było dawno i nie prawda" czy "to nie możliwe na naszej długości geograficznej". Chodzi mi o utopijną wizję pisania powieści w małym domku stojącym w jakimś zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu. Obudzić się rano, z kubkiem kawy wyjść na taras, zapatrzyć się na wszecho...

Trzydzieści osiem lat temu rozpoczęła się historia kosmicznej sagi, której fani są członkami chyba jednego z najbardziej rozpoznawalnych fandomów na świecie. Nie ma takiego zjazdu, takiego konwentu, gdzie nie mieli by swoich przedstawicieli. Zupełnie jakby łączyła ich tajemnicza Moc! Mowa oczywiście o "Star Wars", które 25 maja 1977 roku weszły nie tylko do kin, ale i ludzkich serc, zostając tam na stałe. Z tej okazji, razem z Klimatem Wieku Pary, postanowiliśmy zorganizować Dzień Parowych Kosmicznych Opowieści. Choć wybraliśmy dzień kojarzący się z Gwiezdnymi Wojnami, to jednak nie zamierzamy się do nich ograniczać. Na [TwarzoKsiążkowym]...

Jak wiecie z mojej TwarzoKsiążki albo z samego bloga, na obecną chwilę sen z powiek spędza mi pisanie magisterki. Proces ten żmudny i trudny, przypomina mi, że wszystkie memy w internecie nie biorą się z niczego i potrafią być boleśnie prawdziwe. W swej głębokiej naiwności, podyktowanej sympatią do ziół wszelakich (uczestnicy jednej z moich prelekcji mogą potwierdzić), postanowiłam ją robić na zakładzie, który, w bardzo dużym uproszczeniu, zajmuje się zielarstwem. Oczami wyobraźni widziałam siebie otoczoną kolbami, menzurkami i probówkami wszelkiego sortu, uprawiającą cuda, za które na stosie już dawno by mnie spalili. No cóż, pięć lat na moi...

Od czasów pierwszego "Iron Mana" filmy o komiksowych superbohaterach, szczególnie spod znaku Marvela, święcąc triumfy nie tylko na srebrnym ekranie. Choć kiedyś stanowiły niszową rozrywkę, dla najbardziej zatwardziałych geek'ów, dziś stały się pożywką dla mas. Odtwórcy głównych ról, zamiast wstydu związanego z chodzeniem w "rajtuzach", są otaczani uwielbieniem fanek i cichą zazdrością fanów. Produkcje tego typu charakteryzują głównie zapierające dech w piersiach efekty specjalne, liczne wybuchy, wciskająca w fotel akcja i swobodne poczucie humoru. Czasami też, próbują sprzedać nam coś więcej. Na obecną chwilę, na tapecie komiksowych kinoma...

Nie jestem brytofilką. Nie robię maślanych oczu do każdego aktora, pochodzącego z Wyspy, nie twierdzę, że BBC to najlepsza stacja na świcie i nie czytałam w oryginale "Dumy i uprzedzenia". Nie mniej jednak czuję pewną sympatię do Wielkiej Brytanii, podsycaną opowieściami znajomych. Uwielbiam słuchać brytyjskiego akcentu, chciałabym kiedyś zobaczyć z bliska Big Bena i straszna ze mnie herbaciara. Szczególną estymą darzę wiktoriański Londyn, ale to głównie wina Sir Arthura Conan Doyle'a i tych wszystkich steampunkowych powieści, których akcja toczy się właśnie w tym okresie. Trochę trudno mi się dziwić, że kiedy koleżanka wspomniała mi o nowe...

I stało się. Sama nie wiem dokładnie jak i kiedy, ale pisanie kolejnych postów weszło mi w nawyk. Każdy "dzień publikacyjny" jest tak czy inaczej przeznaczony na wytrwałe stukanie w klawiaturę i wlepianie oczu w ekran "Tosi". Oczywiście zdarza mi się modyfikować daty, wrzucać kolejne teksty na trzy minuty przed północą lub też pisać je z dużym wyprzedzeniem, jednak zawsze, gdy o nich "zapomnę", mam wyrzuty sumienia. Prowadzenie bloga weszło mi w krew bardziej, niż się spodziewałam. Tak bardzo, że niemal nie zauważyłam jak długo go prowadzę. Tak moi mili. W niedziele minął rok od mojego pierwszego wpisu.

image

Chyba powinnam odśpiewać sobie "S...

Każdy z nas lubi wygrywać. Czy chodzi o podwórkowe wyścigi czy teleturniej emitowany na całą Polskę. Dzięki temu w łatwy, prosty i przyjemny sposób możemy zdobyć nie tylko rzeczy, znajdujące się poza naszym zasięgiem, ale też szacunek i uznanie innych. Wygrane pozwalają nam poczuć się wyjątkowo, wyróżniają nas spośród przegranych i ludzi nie znajdujących w sobie dość woli na podjęcie próby. Zwycięscy są obiektami powszechnej zazdrości, nie tylko z uwagi na prestiż wygranej, ale i odwagę, z którą postanowili coś zaryzykować.

Najprościej byłoby powiedzieć, że nigdy nic nie wygrałam, do czasu tego cudownego grudnia zeszłego roku. To niezmier...

Piszę odkąd pamiętam. Za nim jeszcze na dobre poznałam literki i nauczyłam się poprawnie je składać. Jednym z moich największych skarbów jest kilka kartek z bloku rysunkowego, poznaczonych krzywymi liniami i pokracznymi rysunkami - książka, którą sama "wydałam". Historia stworzona drukowanymi literkami z czasów, kiedy wydawało mi się, że lepiej pisać "s" w odwrotną stronę. Opowieść ta nosi całkiem solidny tytuł "Przygody Oli" i zaczyna się od bardzo dramatycznej eksmisji głównej bohaterki z jej domu. Tytułowa Ola musi teraz wyruszyć na poszukiwanie nowego miejsca dla siebie. Po drodze poznaje dobre zwierzęta, chcące jej pomóc. Doskonale pa...

No i stało się. Wpadłam jak śliwka w kompot. A wszystko to przez istotę z ciekawymi rozkminami i jej czytelniczy blog. Hadynka, po otrzymaniu nominacji do Liebster Blog Award, postanowiła przekazać ją światu dalej, zaczynając od Bogu ducha winnej autorki tych słów. A jakże. O ile odpowiedzi na pytania i wymyślenie własnych nie sprawiłoby mi problemu, o tyle nominacja kolejnych 11 blogerów już tak. Długo wahałam się, czy w ogóle brać w tym udział, do póki nie zobaczyłam stosownego wpisu u Beaty P. z Miros de Carti, którą sama pewnie bym nominowała, gdyby Hadynka mnie nie ubiegła. Dlatego też postanowiłam pójść za jej przykładem i nie rozpr...

Był taki okres w moim życiu, przypadający mniej więcej na czas pomiędzy gimnazjum a technikiem farmacji, kiedy zdarzało mi się popełniać wiersze. Gdzieś w odmętach domowej komody, pod starymi pamiętnikami, leży zagrzebany zeszyt, w którym, z maniakalną dbałością o szczegóły, zapisywałam te najlepsze teksty, pretendując do miana poetki. Kilka z nich zostało nawet wydanych, a stosowne książeczki kurzą się na półkach. Pamiętam jeszcze, jak pod wpływem mojej rodzicielki, musiałam się nimi chwalić bliższej i dalszej rodzinie. Ba nawet Internet o tym jeszcze nie zapomniał... Ale to było dawno i nieprawda. To, wraz z innymi elementami mojej przeszło...

Przyłapałam się na tym, że już kilka razy, opisując jakąś książkę/komiks/film, użyłam pojęcia "steampunk" w ogóle nie wyjaśniając z czym to się je, ani o co chodzi. A przecież to nie tylko puste hasło na określenie nurtu w kulturze popularnej. To też sposób na życie i specyficzny stan umysłu ludzi, którzy nie boją się myśleć "co by było gdyby?". Moje pierwsze świadome zetknięcie się z steampunkiem, a zarazem okres największej fascynacji gatunkiem, przypada na drugi rok studiów. Wówczas to jednym z moich współlokatorów był Sweety Metal (który pewnie zabije mnie za tę ksywkę) - posiadacz najbardziej szczenięco-proszącego spojrzenia na świecie...

Polski pisarz nie ma lekko. Szczególnie kiedy obserwuje kariery swoich kolegów po fachu z zachodu, którzy urastają do rangi celebrytów, otoczonych zwykle wianuszkiem wielbicieli. U nas na podobną sympatię mogą liczyć co najwyżej gwiazdy popularnych seriali czy programów telewizyjnych, niekoniecznie związanych z kulturą. Jakby tego było mało, zagraniczni autorzy bardzo często goszczą na listach najlepiej zarabiających ludzi na świecie, kiedy polscy zazwyczaj posiadają swoją "drugą" pracę. Z czegoś przecież trzeba się utrzymać. Nie oznacza to, że nasi twórcy są gorsi. Jako miłośniczka fantastyki, nie raz mam wrażenie, że ten czy tamten autor, g...

Muszę przyznać, że mimo prób chłodnego i logicznego podejścia do świata, zdarza mi się ulegać kaprysom, choć najczęściej bardzo drobnym. A to kupię kolejny zeszyt, który na obecną chwilę nie jest mi do niczego potrzebny, ale ma po prostu ładną okładkę, a to pięćdziesiątą zakładkę do książki, (bo zacna, bo z cytatem, bo takiej nie mam), a potem i tak używać w tej roli dowolnego kawałka materii, akuratnie znajdującego się pod ręką. Oczywiście, jak przystało na prawdziwego bibliofila, największe "zachciewajki" dotyczą książek. I choć moja lista powieści, którymi chciałabym uzupełnić swoją biblioteczkę, raczej się wydłuża niż skraca, to zamiast s...

Czy książki mogą zabić? Fizycznie skrzywdzić czytelnika? Oczywiście, jeśli są odpowiednio ciężkie i jest ich akurat tyle, by przysypać człowieka w całości. Ponadto cios lekturą z właściwie przyłożoną siłą również może okazać się śmiertelny, tym bardziej gdy takowa posiada twardą okładkę i metalowe okucia. Zastanawiając się głębiej, możemy zaliczyć do tego grona także białe kruki - woluminy tak rzadkie i cenne, iż same z siebie generują potencjalnych sprawców zgonów ich właścicieli. Ale żeby książka sama zabijała? Miłośnicy literatury bezwzględnie przypomną mi "Imię Róży" Umberto Eco, gdzie jedno, stare tomiszcze miało strony nasączone truci...

Jedno z moich najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa pokazuje mi mamę Mróz, siedzącą przy stole w kuchni i uczącą się do egzaminu na prawo jazdy, kiedy jej niemogąca spać starsza córka, postanowiła do niej przydreptać i pooglądać obrazki. Kolorowe samochodziki na niemal komiksowych kadrach, przyciągały mój wzrok, mimo iż niewiele z tego rozumiałam. Odkąd w naszej rodzinie pojawił się niezwykle popularny w tamtych czasach Fiat 126p, zwany przez użytkowników "Maluchem", zawsze jakoś mnie do niego ciągnęło. A to żeby pokręcić kierownicą, powciskać tajemnicze guziczki, czy też, w wersji niesamowicie szczęśliwej, zajrzeć pod maskę tej zagadkowe...

Była taki czas w moim życiu, kiedy zaczytywałam się w powieściach Willama Whartona. Istota taka jak ja, uwielbiająca fantastykę, kryminały i wszelkiego rodzaju akcję, zadurzyła się w jego niespiesznych książkach o życiu. Nieraz śmiesznych, czasem poważnych, niekiedy zbyt prawdziwych. Najbardziej uwielbiałam te poniekąd biograficzne, bezwzględnie osobiste i tak świetnie opowiedziane. Cieszyłam się za każdym razem, gdy pokazywał mi jak życie może być ciężkie, wymagające i niesprawiedliwe, ale dopóki człowiek ma dwie ręce i głowę na karku, jest w stanie dać sobie z nim radę, wyrywając przy tym co nieco szczęścia dla siebie. W pewien niewytłumacz...

Powiadają, że fantastyka jest domeną mężczyzn. Trudno się dziwić skoro przez szereg lat zawierała solidne dawki mało wyszukanej erotyki skąpanej w krwi wrogów głównych bohaterów. Magia, walka, męska przyjaźń i półnagie niewiasty wymagające ocalenia. Oczywiście są to najbardziej wyolbrzymione stereotypy na jakie może sobie pozwolić przeciętny Kowalski, który wie o fantastyce tyle, ile obejrzał na Polsacie. Pół biedy jeśli widział "Władce Pierścieni", gorzej jeśli swoją wiedzę opiera tylko i wyłącznie na produkcjach typu "Conan Barbarzyńca" czy "Kull Zdobywca". Nie są to filmy złe, można by je nazwać wręcz klasyką gatunku, ale budują nieco myln...